CD
Komentarze: 7
Brzdęk upadającego szkła. Kabal szybkim ruchem odłączył przewód zasilający komorę snu i wyciągnął Benziego. Tuż obok jego głowy świsnął żelazny drąg. Nie wahając się ciął mieczem w kierunku ataku. Na wszystkie strony trysnął błękitny płyn. Kabal odwrócił głowę i zobaczył martwe oczy sztucznego, przeciętego na dwie części. Wytarł dłonią sciekający jasny płyń z twarzy - "Kurwa, nigdy nie można się spokojnie wyspać". –„Stój!”- głos zza jego pleców wydał komendę. Chłopak stanął bez ruchu, nie wykonując nawet drgnięcia, jedynie jego źrenice powędrowały w bok. Uśmiechnął się pod nosem, upuścił miecz i podniósł powoli ręce. Od tyłu podszedł ubrany w szary garnitur, wyglądający jak człowiek robot z wycelowanym w Kabala karabinem.-„ Bardzo dobrze.. a teraz pójdziesz ze mną”. Sztuczny schylił się by podnieść broń chłopaka i.. znieruchomiał. –„Heh, Benzi, co ja bym bez ciebie zrobił” – Chłopak spokojnie opuścił ręce i otrzepał skórzaną kurtkę. Z ironicznym uśmiechem, wyjął karabin z rąk modelu P 009, przyłożył do głowy robota i wystrzelił. Ze sztucznej czaski nie zostało nic. -" Cholera! Znowu to paskudztwo. Pierdolę to, mam dość.." Tak.. Benzi dotknięty przez kogoś innego niż Kabal spowalniał reakcję i czas o wiele godzin.. a starsze modele zawsze się na to nabierały. Wnętrzności robotów sciekały po ścianach zaułka. –„No cóż.. chyba pora zmienić miejsce. Nie znoszę tego smrodu”. Zarzucił miecz na plecy, i ostrożnie wysunął głowę zza rogu, spojrzał w szarą, pustą ulicę. Nikogo, albo raczej pasowałoby tu stwierdzenie- niczego. Pewnym krokiem wyszedł zza ściany i poszedł tam, gdzie... nie jedzie stęchlizną zdechłych robotów. Odważny, ale zawsze czujny i zbity w sobie robił niespokojny krok za krokiem w stronę obrzeży Darklight.
Dodaj komentarz