Po nieprzespanej (no jeśli nie liczyć 2 godzinek na podłodze w kurtce :D) nocce u Dorki czuję się niesamowicie, niesamowicie.... RilaXacyjnie.. =]. YaY. Fajnie, fajnie. Dobra jajeczniczka była rano, a Żela łapała zawiasy i LoLek. Ale w sumie głównym celem tej notki ma być co innego mianowicie obejrzany wczoraj (a właściwie już dzisiaj) film American History. Skini... Wiem, że to bardzo śliski temat i publiczne wypowiadanie się jest tak sobie fajne, ale cóż. Ja po prostu nie rozumiem. To jest poza wszelkim pojęciem dla mnie, nie potrafię zrozumieć, tak zakorzenionej w nich nienawiści do innych narodów. W szczególności czarnych i żydów. Dobiła mnie jedna ze scen niesamowicie... skin z wytatuowanym na sercu znaczkiem nazistowskim każe położyć murzynowi zęby na krawężniku i z całej siły kopie go z glana z góry w głowę. Na słowo rasizm robi mi się niedobrze... Ale huh... nie chcę na forum publicznym wypisywać wszystkich moich opinii. Powiedzmy.. Przemoc, wojny, tyrania, despotyzm, skrajny egoizm. Napawa mnie to wszystko najgorszymi emocjami. Kompletnie popaprane, beznadziejnie bezsensowne... Nie chcę żeby to było dookoła. Kto chce? Pewnie nikt... a czemu jest.. heh.. Z innej beczki Jim Carrey, to jest dopiero kunszt aktorski w najlepszym wydaniu. On jest po prostu najlepszy, nie znam, nie widziałam lepszego aktora. A w dodatku taki ładniutki ^^ hehe :>. Może w przyszłości niedalekiej napiszę coś ambitniejszego. Pa i Pozdro KoRnie........!
Dodaj komentarz